Wokół duchowości eucharystycznej

Aby zro­zu­mieć tę część Mszy św. – pisał pe­wien autor – mu­si­my na nowo prze­żyć to, co się do­konało w pier­wot­nym Ko­ście­le. „Wy­obraź­my sobie Mszę w cza­sach pa­pie­ża Grze­go­rza Wiel­kiego, ok. 600 roku. Część li­tur­gii po­prze­dza­ją­ca wła­ści­wą Mszę, czyli Obrzę­dy Wstęp­ne i Li­tur­gia Słowa do­bie­gły końca. Ka­te­chu­meni w tym cza­sie zo­sta­li o­de­sła­ni do domów. Po­zosta­ła je­dy­nie wspól­no­ta wier­nych”, która u­czest­ni­czy w przy­go­towa­niu darów o­fiar­nych Li­tur­gii Eu­cha­ry­stycz­nej.

Sobór Wa­ty­kań­ski II w „Kon­sty­tu­cji o Li­tur­gii”, mó­wiąc o o­bec­no­ści Je­zu­sa w Ko­ście­le, stwier­dza: „Ch­ry­stus jest za­wsze o­bec­ny w swoim Ko­ście­le, szcze­gól­nie w czyn­no­ściach li­tur­gicz­nych” (KL 7). Jest to praw­da wspa­niała i nie­pod­wa­żal­na. Naj­głę­biej od­kry­wa­my ją w Li­tur­gii Słowa pod­czas każ­dej Mszy Świę­tej, kiedy z uwagą wsłu­chuje­my się w treść sły­sza­nych słów i to­wa­rzy­szą­cych im zna­ków. Skła­da się ona z ośmiu czę­ści, a każda z tych czę­ści u­twier­dza w nas praw­dę o Bogu i Jego mi­ło­ści.

Nie lu­bi­my wstę­pów, wo­li­my od razu przejść do rze­czy. A jed­nak wszyst­ko, co ważne w życiu, ma swój wstęp, wy­ma­ga wpro­wa­dze­nia, do­bre­go przy­go­towa­nia. Niek­tó­rzy nawet mówią, że po­czą­tek jest naj­waż­niej­szy. Po­dob­nie jest we Mszy świę­tej.

„Bez Eu­cha­ry­stii nie u­mia­łabym żyć”. Te słowa u­sły­sza­łem przed kil­ko­ma dnia­mi z ust trzy­dzie­sto­kil­ku­let­niej ko­bie­ty, matki trój­ki dzie­ci. Urze­kło mnie to zda­nie. Jakaż w nim głę­bia i doj­rza­łość wiary. Bez wąt­pie­nia, po­ru­szy­ło to moje serce i nie dało mi spo­koju. Za­czą­łem więc za­stanawiać się, drą­żyć i szu­kać u­za­sad­nie­nia tej tezy.